Co mają wspólnego „Zbrodnie roślin” z dziećmi?

Niedawno obchodziłam urodziny i w prezencie dostałam książkę ZBRODNIE ROŚLIN amerykańskiej pisarki i dziennikarki Amy Stewart. Zapewniam, że nie jest to poradnik jak pozbyć się teściowej… jest to pozycja, która opisuje działanie roślin mogących powodować liczne szkodliwe działania na organizmie ludzkim. Obcowanie z tymi roślinami, czy też w jakikolwiek sposób korzystanie z nich nie kończy się jak amerykański film happy end’em. Koniec bywa tragiczny, bo pojawia się śmierć….

Autorka we wstępie przekonuje, że intencją tej książki jest “ bawienie, przestrzeganie i pouczenie”. Przyznaje też, że nie ma żadnego wykształcenia związanego ze światem roślin, ale za to ogrom fascynacji. Dlatego jeżeli ktoś jest nastawiony na szczegółowe informacje – będzie rozczarowany. Nie mniej jednak autorka mogłaby się pokusić o fotografie roślin, przynajmniej jakiś wybranych okazów.
Książka podzielona jest na kilkadziesiąt krótkich rozdziałów. Autorka skupia swoja uwagę głównie na roslinności rosnącej w Ameryce, w niewielkim stopniu zaś na innych kontynentach. Wiele z omówionych “zbrodniarzy” możemy spotkać i u nas.

Dość zabawnym akcentem był polski wątek z rozdziału “Piekielny Barman”… morderczynią okazała się nasza kultowa wódka zaprawiona źdźbłem trawy wonnej – mowa oczywiście o żubrówce. Zawarta w niej kumaryna nadaje jej charakterystycznego delikatnego waniliowego posmaku. Każdy kto się interesuje na poważnie światem roślin, a w tym ziół wie, że wszystko zależy od dawki. Jak mawiał Paracelsus “Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę.” To prawda…, każda wódka w nieodpowiedniej ilości może naprawdę sponiewierać człowieka, dlatego dziś zastosuje dawkę terapetyczną :).

A tak na poważnie książka zachęciła mnie do refleksji, którą już miałam wcześniej, dotyczącej zbierania, przetwarzania i wykorzystywania ziół. Wkład roślin w życie człowieka jest nieprzeceniony – wykorzystuje się je w każdej dziedzinie naszego życia, są naszym lekiem, często jedynym ratunkiem. Bywają też niebezpieczne. dlatego warto rozejrzeć się przynajmniej wokół siebie, żeby zapoznać się miejscowym ekosystemem. Gdy zbieram zioła, praktycznie zawsze towarzyszą mi moje dzieci. Nie pozwalam im jednak zbierać ziół, których nie znam. Rośliny swoim wyglądem wielokrotnie zachęcają nas do dotknięcia, do zerwania. Wydają nam się takie niewinne, bezbronne, chciałoby się aż chronić ten okazik. Taki jest zimowit. Piękna, delikatna roślina, ale o niezwykłej mocy. Możemy sie o tym przekonać czytając publikacje dr Różańskiego: “Kolchicyna występuje w Colchicum autumnale (zimowit jesienny). Kolchicyna i pokrewny związek kolcemid – hamują polimeryzację dimerów tubuliny. Pod wpływem alkaloidów kolchicynowych dimery tubulinowe nie są przyłączane do mikrotubul. Zablokowane zostaje tworzenie wrzeciona kariokinetycznego i zahamowana mitoza (podziały) komórek. Jest wykorzystywana w leczeniu białaczek”. Zimowit ma  również potwierdzone działanie w terapiach chorób zwyrodnieniowych. Ja osobiscie nie pokusiłam się o zrobienie leku z tego zioła. Jest zbyt silne i nie ma z nim żartów. ”Dawka toksyczna wynosi ponad 10 mg, dawka śmiertelna – powyżej 40 mg kolchicyny.” Będąc na spacerze z dziećmi zobaczyłam ów okaz. Oczywiscie moje dzieci chciały mi je nazrywać. Nie pozwoliłam, bo sama nie zanłam tego zioła. I jak tu nie wierzyć w kobiecą intuicję?

Kolejna delikatna panienka – to wszystkim znana konwalia majowa. Jej nie trzeba przedstawiać nikomu. Bez problemu można ją kupić w okresie kwitnienia na targu, czy osiedlowym bazarku. Ja mimo jej zapachu i wygladu wystrzegam się jej. Dlaczego? To proste! Każdy kto ma małe dzieci wie, że ich pomysłowość jest nieograniczona… , zatem nawet trudna do przewidzenia.
Sprawdzanie jak długi jest papier toaletowy – normalka.
Notoryczne wlewanie wody do mydelniczki – przecież mydło lubi zabawę…
Chłodzenie nóg w zamrażarce od lodówki – no upały i trzeba sobie radzić.
Makijaż twarzy czarnym markerem do podpisywania płyt, itd, itp….
Dzieci chętnie eksperymentują. Nie zdają sobie sprawy z zagrożeń. Wracając do konwali… one (konwalie) i małe dzieci nie mogą być pod jednym dachem. Zioło to też jest zbyt silnie działające – zawiera glikozydy konwaliowe, które mają silny wpływ na serce.
Pamietam, że moje dziecko bedąc małym szkrabem wdrapało się na stół i piło sobie wodę z wazonu. Na szczeście nie były to konwalie, ani inne silne zioła, bo takich unikam ze wzgledu na bezpieczeństwo dzieci.

Naprawdę zachecam wszystkich do rozawżnego zbierania ziół. Często jestem zafascynowana jakimś ziołem, którego nie znam. Staram się wiec zrobić zdjecie, żeby rozpoznać tą roslinkę, znależć o niej informacje. Kiedy uznam, że jest mi potrzebna, to wtedy ją pozyskuję.
Myśle, że nie ma co popadać w skarajności i wszystkiego bać  się i wystrzegać, Należy jedynie zachować zdrowy rozsądek.

Jeszcze tylko jedno… Kiedy mój mąż zobaczył tą książkę na stole bacznie przygądał mi się, a jeszcze bardziej posiłkom, które miał zjeść…

http://www.megabol.pl/products/flex/stawy.html
http://rozanski.ch/cancer2000.htm

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *